czwartek, 24 lipca 2014

Rozdział 8

Rozdział 8 

Rano obudziło mnie szturchanie Christiana i krzyk Cassie z dołu:
-Bella już 7 musisz jeszcze wziąć prysznic, ubrać się, zjeść śniadanie szybko. Dzisiaj zdjęcia pamiętaj ubierz się ładnie-krzyknęła moja najukochańsza siostra. 
-Już wstaję-odkrzyknęłam jej zaspanym głosem-cześć kochanie jak się spało?-pocałowałam Chrisa w policzek i się uśmiechnęłam. 
-Bardzo dobrze-powiedział z sarkazmem-gadasz przez sen kochana.
-Fak co mówiłam?
-Że mnie kochasz-uśmiechnął się-byłem w nocy na polowaniu w twojej piwnicy. W piwnicy kończą się zapasy.
-Już tak szybko. 
-Bella ja też muszę jeść. Widzisz jakie dzięki ludzkiej krwi mam rumieńce i jak przystojnieje w oczach. 
-Widzę właśnie tylko wiesz nie szukaj czasami nowej dziewczyny bo moje moce są coraz silniejsze-posłałam mu buziaka i przewróciłam się na brzuch. 
-Nawet bym nie śmiał zrezygnować z takiej laski-puścił mi oczko-zbieraj się młoda-wstał i klepnął mnie w tyłek.
-Pieprz się. Ubierz się ładnie nie chcę się najeść wstydu-wystawiłam mu język. 
Christian wyszedł z pokoju, a ja wstałam, przeciągnęłam się i skierowałam się w stronę mojej garderoby. Stanęłam przy pokoju pełnym ubrań i jak zwykle nie wiedziałam w co się ubrać. Po 10 minutach namysłu wybrałam króciutką czerwoną sukienkę bez rękawów, czarne szpilki i czarną "skórę". Położyłam ciuchy na łóżku i poszłam wziąć szybki prysznic. Włosy umyłam swoim ukochanym jabłkowym szamponem i wysuszyłam je po wyjściu z wanny. Owinęłam się ręcznikiem i wróciłam do pokoju gdzie czekał na mnie Chris. 
-Witaj po raz drugi dzisiaj i tym razem prawie naga-powiedział uśmiechając się, a w jego oczach pojawiła się znajoma iskierka. Nawet nie zauważyłam  kiedy, a nie miałam już na sobie ręcznika i leżałam pod nim na łóżku. 
-Puść mnie idioto. Muszę się ubrać, Cassie mnie zje jak się nie wyszykuję w 10 minut. 
-Nie dopuszczę do tego-pocałował mnie w szyję.-Mamy jeszcze 10 min.
-Tiaaa.. I jeszcze jestem nie pomalowana i całkiem naga.
-Taka mi się też podobasz-uśmiechnął się i nasze usta się do siebie zbliżyły. Nagle drzwi się otworzyły i ktoś chrząknął. 
-Gołąbki macie 9 i pół minuty na zejście na duł-powiedziała Cassie-lecz nie przerywajcie sobie.- Jak to powiedziała to wyszła.-Już tylko 9 minut.
Christian i ja wybuchliśmy śmiechem. 
-Czar prysł.-powiedział i wstał przy tym całując mnie w czoło. 
-Hah trzeba jej przyznać potrafi zepsuć atmosferę-odpowiedziałam-a teraz pomóż mi wstać. Widziałeś  jaką wybrałam bieliznę?
-Widziałem i właśnie zastanawiam się czy wytrzymam cały dzień z myślą, że jesteś tak ubrana.
-Specjalnie ubieram ją dla ciebie kochanie-posłałam mu buziaka i założyłam czarny, koronkowy biustonosz i stringi do kompletu do tego podwiązki i kabaretki połączone pasem.- Jakbyś mógł podaj mi proszę sukienkę.
-Jasne kochanie tylko się napatrzę na zapas. 
-To w takim razie ty się patrz, a ja się pomaluję-puściłam mu oczko i podeszłam dostojnym(?) krokiem do toaletki. Schyliłam się do najniższej szufladki przesuwając ręką po nodze.-To nie ta szafka.-Wyprostowałam się i powtórzyłam ten krok tylko, ze z szafką wyżej.      Nim się obejrzałam Christian stał za mną ocierając się o mnie. Uśmiechnęłam się sama do siebie. "Dobrze wykonane zadanie Bells" pomyślałam. 
-Czy ty chcesz abym cię wziął tu, teraz na tej komodzie.
-Hmmmm....  
-Nie prowokuj mnie sama powiedziałaś, ze mamy mało czasu, a teraz mnie prowokujesz. 
-Kochanie ja po prostu szukam swojej szminki i tuszu.
-Tak przecież leżą w koszyku na górze. 
-O jeju nie widziałam. 
-Kochanie teraz będziesz musiała mi ulżyć... 
-Ja nic nie muszę mogę chcieć.
-W takim razie....-Chris posadził mnie na toaletce na samej krawędzi i przycisnął mnie do siebie. 
-Mam mało czasu...
-Trzeba było mnie nie prowokować-powiedział z ustami przy mojej szyi. 
-Chris odpłacę ci się wieczorem teraz podaj mi sukienkę.
-Chyba śnisz myślisz, że wytrzymam tyle godzin bez bycia w tobie. 
-Christianie Crossie czy ty chcesz abym właśnie tak ubrana poszła do szkoły?
-Oj nie..
-Także proszę cię puść mnie i to w tej chwili.
Christian nie posłuchał mnie tylko przycisnął mocniej do siebie i namiętnie pocałował. Czułam jego naprężoną męskość czekającą, aż ktoś ją uwolni ze spodni mojego najdroższego. 
-Przez ciebie jestem mokra... 
-I właśnie o to mi chodziło kochanie będziemy cierpieć razem podnieceni... No chyba, że pozwolisz naszym pragnieniom ulżyć..
-Kochanie my nie damy rady. Teraz daj mi buziaka, połóż się na łóżku i poczekaj na mnie, aż się wyszykuję, a wieczorem będzie nagroda za wytrwałość. 
-Obiecujesz?
-Ja zawsze dotrzymuję obietnic.-powiedziałam, a on mnie pocałował. Pocałunek był coraz bardziej namiętny, kurczę jak ja chcę go mieć w środku... Moje ręce już ściągnęły mu koszulkę i zabierały się za rozporek. Nie Bella obiecałaś coś sobie sex dopiero wieczorem. Pieprzyć obietnice, rozpięłam mu rozporek i uwolniłam ze spodni jego męskość.- Czy ty nie masz żadnej bielizny?
-Od kiedy jestem z tobą bezsensu ją zakładać.-zaśmiał się. Christian wszedł we mnie, a ja jęknęłam.- Jaka ty jesteś ciasna już zapomniałem tak dawno się nie kochaliśmy. 
-Bardzo dawno, aż wczoraj wieczorem i dzisiaj nad ranem. Christian poruszał się coraz szybciej, a pokój wypełniały nasze jęki i "Sex of fire" Kings of leon. Hmmm... Kiedy on zdążył to włączyć. 

10 min później 

Zeszłam na duł wzięłam z kuchni jabłko i skierowałam się w stronę drzwi wyjściowych. Nikogo nie było już w domu Cassie czekała w aucie z Mikiem, ponieważ po nią przyjechał, a Christian opierał się o swojego czarnego Bentleya Continental GT i rozmawiał z nimi. Zamknęłam drzwi i podeszłam do nich. 
-I co gotowi jedziemy?-zapytałam. 
-Tak ale czy wy gotowi jesteście i przede wszystkim wyspani?-zapytała Cassie.-Mike nawet nie wiesz co się w nocy działo nawet nie wiedziałam, ze ktoś może mieć tyle energii i jeszcze rano dobrze, że ojciec miał nockę bo by wyrzucił Chrisa na zbity pysk.-zaśmiała się. 
-Pieprz się młoda. Jedziemy?
-Chyba wy mniej.Ok. To do zobaczenia w szkole. 
-Skarbie mogę poprowadzić?
-Nie. Nawet nie proś.-powiedział Chris. Mike z Cassie odjechali-Będziesz miała ręce pełne roboty przez całą drogę do szkoły.-Powiedział i puścił mi oczko.
-Dobra bo się spóźnimy.-wsiadłam do auta. 
Droga minęła szybko może dlatego, że Chris jechał 300 km/h. Z mojego podłączonego iPoda leciała właśnie "kiesza-hideaway" 
-"Taking me higher than I've ever been before I'm holding it back, just want to shout out, give me more You're just a hideaway, you're just a feeling You let my heart escape, beyond the meaning Not even I can't find a way to stop the storm Oh baby, it's out of my control, it's going on But you're just a chance I take to keep on dreaming You're just another way that keeps me breathing Baby, I love the way that there's nothing sure Baby, don't stop me, hideaway with me some more Ooh, aah, aah, ooh, ooh..." (od autora, tekst z piosenki Kieszy pt. "hideaway")
-Kochanie śpiewasz przepięknie lecz to oh, ah wychodzi ci najlepiej i nie tylko podczas śpiewania.
-Ale ty jesteś głupi ale za to cię właśnie kocham.-nachyliłam się i pocałowałam go w policzek. 
-Tylko za to, że jestem głupi. Może i jestem głupi ale za to inteligentny.
-Nie tylko za to. 
Dojechaliśmy na miejsce i zaparkowaliśmy w jedynym wolnym miejscu koło srebrnego, bardzo mi znajomego volvo. O cholera... Koło volvo stała cała rodzina Cullenów. Chris wyszedł z auta i otworzył mi drwi.
-Coś nie tak?-zapytał.
-Nie, wszystko ok.-wymusiłam uśmiech 
-Nie uśmiechasz się szczerze, a poza tym siedzisz jak otępiała. Coś się stało, może coś zrobiłem nie tak.
-Wszystko ok. Choć bo młoda ze swym księciem czeka.-Chris pomógł mi wysiąść z auta, na szyi niestety musiałam zawiązać sobie jeszcze chustkę aby nie było widać 2 ranek. Chłopak przytulił mnie, pocałował i złapał za rękę.-Kochanie naprawdę wszystko dobrze po prostu zamyśliłam się. 
-Cześć Bella!-Krzyknęła za mną Alice. Niechętnie odwróciłam się w ich stronę i złapałam kontakt wzrokowy z Nim. Wszystkie uczucia do Niego wróciły. Jak można kochać tak samo 2 mężczyzn. Bella przestań kochasz Chrisa nie jego, a może jednak to Edward jest tym z którym powinnam być. Odzyskałaś Christiana po tak długiej rozłące, kochałaś go tfu... Nadal go kochasz. 
-Cześć Alice, Edward...-powiedziałam. Byłam oniemiała jego widokiem jak można być tak przystojnym... 
-Witaj Bello-Odezwał się tym swoim podniecającym barytonem po którym miękły mi kolana. 
-Może przedstawisz nas z kolegą.-Alice przerwała grobową ciszę.
-A no tak... Zapomniałam... To jest Christian mój chłopak jest tu nowy właściwie chodzi do tej szkoły 3 tyg.-uśmiechnęłam się.-Chris to jest Alice..
-Milo mi cię ponać Christianie-szeroko sie uśmiechnęła-To tak ja jestem Alice, to jest mój narzeczony Jasper Hale, to jego siostra Rosalie Hale-wskazała na dość wysokiego blondyna w rozczapierzonych włosach i na śliczna zawsze wyglądającą nienagannie blondynkę- a to są moi 2 bracia ten brunet to chłopak Rosalie Emmett Cullen,a ten drugi najprzystojniejszy singiel rodziny to Edward Cullen.
-Także miło was poznać może kiedyś się jeszcze spotkamy i pogadamy, a teraz niestety musimy już lecieć bo siostra Belli wkurza się czasami bardziej od niej, a już na nas czeka.-powiedział Chris. 
-No mam nadzieję, że sie jeszcze spotkamy wyglądasz na miłego, a z Bells fajnie nam się rozmawia i myślę, że jej z nami też-powiedziała Alice. Popatrzyłam na Edwarda, Rosalie coś mu mówiła, wygląda na wkurzonego. Może to z mojego powodu.. Bella nie on cię wyrzucił co oznacza, że nie chce cie znać... 
-Z Bells zawsze się fajnie spęcza czas-Christian przyciągnął mnie do siebie i popatrzył na Edwarda.-Choć tyle ją już znam i tyle z nią jestem, że mogę powiedzieć iż jest czymś najlepszym co mnie spotkało w życiu.-schylił się i pocałował mnie.. 
-Przestań nie przy świadkach, jak ojciec się dowie to zostanie ci hotel.-powiedziałam i dałam mu sójkę w bok. 
-Nie byłbym tego taki pewien za bardzo mnie lubi.
-Ile jesteście już razem?-zapytał Emmett.
-Długo z 10 lat znam ją od dziecka.
-Kłamca.. Zaledwie 3 lat ale mieliśmy przerwę i niestety jak przyjechał z kwiatami no musiałam się zlitować tak błagał.
-Taaa to ty płakałaś pod drzwiami abym do ciebie wrócił, że tęsknisz i pragniesz.
-Raczej ty moich ust kochany. 
-Ale wy jesteście.. romantyczni.-zaśmiała się Alice.
-Moja siostra mówi, ze obrzydliwi.-puściłam jej oczko.-Co macie pierwsze. 
-Ja mam angielski-powiedziała Alice.-Ed ma biologię, a reszta hiszpański. A wy?
-Ja mam biologię, a on angielski.
-Niestety kasa planu lekcji nie zmieni choć chciałem.. Charlie nawet próbował lecz się nie udało nie jest wpływowy. 
-Też chciałem zmienić plan lecz podobno nigdzie nie było miejsca.-i się odezwał najbardziej wyczekiwany głos z całego rodzeństwa. 
-Wcisnęli mnie tylko z powodu milionów na naszym koncie. 
-Naszym?
-Jesteśmy z Bellom zaręczeni. 
-Cooo?
~~~~~~~~

Jeżeli chcecie abym dalej pisała zostawiajcie 

komentarze. Nawet jeden komentarz będzie mnie 

motywował do dalszego pisania, a teraz jestem 

gotowa  i dojrzalsza do pisania. Mam dużo czasu. 

Jeden prawdziwy komentarz jest lepszy od tysiąca 

fałszywych...

Pozdrawiam kochani i myślę, że się podobało 

Buziaki ;*
  
~Jane

Rozdział 7

Rozdział 7 
Życzę wam miłego, przyjemnego czytania. Myślę, że się podoba. ;*

-Swan.
-Cześć, tu Alice Cullen. Dałaś Edwardowi swój numer i prosiłaś bym zadzwoniła. 
-Cześć Alice dobrze że dzwonisz. Słuchaj mogłybyśmy się spotkać i bo mam ci coś ważnego do powiedzenia.-powiedziałam.
-Ok. Tylko gdzie i kiedy ?
-Dzisiaj mi pasuje jakoś w porze lunchu, bo wcześniej nie mogę, ponieważ mam sesję do nowego odcinka.
-Oooo. Nareszcie będzie 2 sezon.
-Hahs. Musi fani już nie mogą się doczekać. Może spotkałybyśmy się niedaleko parku w Seattle? Jest tam taka mała kawiarenka. Robią tam pyszną kawę :D
-Dobrze to tak jakoś będę o 12:30. To do zobaczenia.
-Pa.-Powiedziałam i się rozłączyłam. Odłożyłam telefon na biurko, wstałam i spojrzałam przez wielkie okno. Była godzina szczytu. Słońce świeciło, ludzie szybkim krokiem szli, a może biegli chodnikiem by zdążyć do pracy. Korki o tej porze są okropne, żeby gdzieś zdążyć trzeba wyjeżdżać co najmniej 30 min wcześniej. Moją uwagę zwróciło młode małżeństwo trzymające małą dziewczynkę za rękę. Cała trójka była przeszczęśliwa. Śpieszyli się chyba, ponieważ szli dość szybko. Zwrócili moją uwagę bo przypominali mnie i moich rodziców w dzieciństwie. Zazdrościłam tej dziewczynce tego, że jest mała, że nie musi przejmować się niczym. Moi rodzice, a właściwie rodzice zastępczy... Nie wiem jak to nazwać... Nigdy nie odprowadzali mnie do szkoły, przedszkola itd. Zawsze ich rolę odgrywał mój brat Ted, to on chodził na przedstawienia w których grałam, na występy związane z tańcem i śpiewem. On mi zawsze kibicował, wierzył we mnie. Rodzice podobno też ale najbardziej interesowały ich pieniądze i moje wykształcenie. Charlie wracał tylko na noc, całe dnie spędzał w biurze lub w Afganistanie/Iraku albo uganiał się za wampirami. Jenna zajmowała się rodzinnym interesem (hotelami i restauracjami) ale też domem i rodziną, a przede wszystkim Philem. Miała z nim romans przez  2 lata zanim odważyła się rozwieść z ojcem. "Bella masz wszystko: pracę, pieniądze, sławę, przyjaciół, narzeczonego" zawsze powtarzałam to sobie... A tak naprawdę jestem nikim. Sława przeminie tak samo jak pieniądze, przyjaciele się odwrócą... Wszystko się sypie... Moi rodzice nie są moimi rodzicami. Oszukiwali mnie aż przez 18 lat. Czy moi rodzice żyją? Dlaczego mnie oddali? Nie pojmuję tego. Z oczu popłynęły mi łzy... Ja nie jestem Bellą Swan. Jestem sierotą. Nie płacz idiotko masz jeszcze zdjęcia poza tym ludzie zaczną gadać. Otarłam łzy, wzięłam torebkę i wyszłam z biura. 
-Idziesz już? - zapytała Vanessa.
-Tak. Przyszłam tylko na spotkanie.-odpowiedziałam.
-Aha. Zazdroszczę ci ja tu muszę siedzieć do 18. Papiery i te sprawy.
-Ja teraz idę na zdjęcia i posiedzę na planie zapewne do 23.
-Masz jakieś plany na jutro?
-Nie. Charlie wyjechał ze swoją nową dziewczyną, a Cassie jest u swojego chłopaka do czasu powrotu do taty. Jestem zupełnie sama.
-A znajomi?
-Ja tu nie mam znajomych. Chyba, że jacyś z planu.
-To może przyjdziesz jutro do nas?
-Pomyślę. Nie będę wam przeszkadzać?
-Nie. Przestań. Zawsze jesteś u nas mile widziana.
-Zapamiętam to sobie. Pamiętaj jeszcze tego pożałujesz.- Zaśmiałyśmy się.- Dobra ja lecę, bo się spóźnię.
-Papa. Trzymaj się i przemyśl moją propozycję o jutrzejszym wieczorze.
-Ok. Papa.

OCZAMI ALICE:
-Pa.-Powiedziała Bella i się rozłączyła.
-Wiecie co chciała ode mnie młoda Swan?-powiedziałam do rodziny.
-Cassie?-Zapytał Emmett.
-Nie Bella. Edward wiesz może o co chodzi? Jesteś z nią w najbliższych kontaktach i to ona dała ci swój numer i kazała abym do niej zadzwoniła.
-Nie wiem Alice.-powiedział Edward.
-Do jasnej cholery umiesz czytać w myślach.
-A ty widzisz przyszłość. Zobacz w swoich wizjach. A tak a propos ja nie mogę czytać jej w myślach.
-Ja też nie widzę jej w wizjach. Jak bym wiedziała to bym się nie pytała. To dziwne, że nasze moce na nią nie działają. Może ona jest też wampirem.
-Ona wygląda jak Katherine. Może to ona. Katherine to była fałszywa suka. Może ona nas oszukuje, a Edward wie o wszystkim  i nie chce nam powiedzieć. Już raz z nią uciekłeś skąd wiemy, że tego nie powtórzysz?- wtrąciła Rosalie.
-Bo to nie ona. Wiem to. Raczej bym poznał byłem z nią aż 50 lat. Katherine to przeszłość, uciekła, zostawiła mnie. Bella jest do niej podobna to tyle. Bella to człowiek czułaś chyba zapach jej krwi.- odpowiedział Edward. O Kathrinie i o Belli mówił w sposób dziwny... Jakby je obrażał... Jakby ich imiona były przekleństwem.... Muszę się dowiedzieć o co chodzi...
-Ed musisz mi to wytłumaczyć... Wiesz, że mi możesz powiedzieć wszystko. Wiem, że Bella tu była. Tylko nie wiem co się stało.- powiedziałam ale bezgłośnie. Tylko Edward wiedział co mu przekazałam w myślach. Edward kiwnął głową prawie niezauważalnie. Nikt nie zwrócił uwagi na naszą krótką rozmowę, jak można nazwać to rozmową. Reszta rodziny była zajęta rozmową na temat Belli. KIm ona tak naprawdę jest. Czy jest spokrewniona z Katherine itd.
-Alice idziemy na polowanie?- zapytał Ed.
-Jasne braciszku.
PARĘ MINUT PÓŹNIEJ:


-Edward o co chodzi? Czy Bella to Katherine?- Zapytałam biegnąc.Edward zatrzymał się. 
-Nie wiem Alice. One są cholernie podobne, mają podobne charaktery. Bella jest milsza i to mnie w niej pociąga. Jak można to tak powiedzieć. Wiem jak na razie jedno Bella i Katherine są identyczne nie tylko z wyglądu, ale nie są jedną osobą. To nie Kat. Jestem tego pewien może nie na 100%. 
-Więc to może być ona. Edward obiecaj, że nie zakochasz się w Belli, a jak ona jest kimś z jej rodziny lub coś... A jak chce cię wykorzystać.. 
-Alice już za późno. Ja się jeszcze nie wyleczyłem z Kat, a teraz ona... Mogę powiedzieć, że chyba ją kocham... Nie tak jak kochałem Kat... Z Katheriną łączyło mnie inne uczucie... Uczucie polegające raczej tylko na seksie. Z Bellą jest inaczej nie chcę jej zagonić do łóżka, chcę spędzać z nią każdą wolną chwilę, przyciąga mnie. Nie tylko jej zapach, ale także nieziemskie oczy, piękne lśniące włosy i ta cera. Przy niej choć znamy się  krótko... Zaledwie jeden dzień... Czuję, że żyję.
-Edward czujesz się tak tylko dlatego, że jest strasznie podobna do Katheriny. To nie jest uczucie, zdaje ci się, że ją kochasz. Potrzebujesz od niej odpocząć. Po prostu zostaw ją w spokoju. 
-Alice ja ją kocham. Nigdy się tak jeszcze przy nikim nie czułem. Jak pierwszy raz ujrzałem jej oczy nie wdziałem tej całej podobizny do Kat. Widziałem śliczną, kruchą, a zarazem silną, zagubioną, a może i otwartą i odważną dziewczynę. Alice nie czułem się tak od kiedy się narodziłem nie chodzi mi o bycie wampirem ale przyjście na świat. Nie czułem się tak od 115 lat. Ja ją kocham!!!
-Nie drzyj się. Chciałam właśnie to usłyszeć braciszku. Widziałam to od samego początku jak tylko na ciebie spojrzałam i na nią też. Bella też cię kocha tylko o tym jeszcze tak do końca nie wie. Myśli o tobie ale zabrania sobie.- przytuliłam go.-Edward wy musicie być razem i ja tego dopilnuję. Pamiętaj zawsze masz we mnie oparcie. A teraz dlaczego mówiłeś jej imię z taką wielką pogardą? Co? 
-Wczoraj wszystko spieprzyłem. Ona już na mnie nie spojrzy. Najpierw ją zaprosiłem, a później powiedziałem, że nie możemy ze sobą rozmawiać, spotykać się, a na sam koniec ją wyrzuciłem. Ona płakała pod naszym domem, a ja stałem przy oknie i patrzyłem. Poczułem coś wtedy to  nie były wyrzuty sumienia. Jak widziałem, że płacze czułem jakby część mnie właśnie umarła jak to jest w ogóle możliwe. 
-Postąpiłeś jak skończony idiota choć to mało powiedziane. Odkręć to jakoś, dzisiaj się z nią spotykam może coś wspomnie, a może ja wspomnę o tobie. Jeszcze nie wiem bo tak jakby nie widzę, jak przebiegnie rozmowa. Ja nic związanego z nią nie widzę to jest mega dziwne.
-Wiem. Może Carlisle do czegoś dojdzie.
-Ja też spróbuję się czegoś dowiedzieć. A teraz chodź coś zjeść, bo jeszcze wypiję całą krew twojej dziewczyny..
-Tylko spróbuj...Ej, to nie jest moja dziewczyna.-Powiedział i pobiegliśmy dalej na coś zapolować.
      OCZAMI BELLI:

Siedzę właśnie w małej kawiarence i czekam na Alice. Kurdę jak ja nie lubię na nikogo czekać. Wszyscy się na mnie gapią jak na jakąś wariatkę. Nie na wariatkę jak na gwiazdę jak mogę się tak nazwać. Ludzie nie wiedzą czy podejść, czy może nie. Czy wypada, czy nie pogryzę, wyśmieję ale ja taka nie jestem. To dobrze, że nie podchodzą przynajmniej choć na chwilę mam spokój i mogę pomyśleć co dalej ze mną i Christianem. Czy jak go uwolnię wszystko będzie jak dawniej? Czy ten cały Edward nie będzie jakąś przeszkodą? Czy coś do niego jeszcze czuję? Czy czuję coś do tego idioty Cullena? Zamyślona nie zauważyłam, że podeszła do mnie młoda, czarnowłosa dziewczyna przypominająca z wyglądu elfa. Na początku nie zorientowałam się kto to.
-Cześć.-Powiedziała i dopiero teraz doszło do mnie, że to Alice.
-Hej. Nie poznałam cię.-Powiedziałam.-Siadaj.-pokazałam na wolne krzesło naprzeciwko mnie.
-W czym mogę ci pomóc. Edward mówił oprócz tego jaka jesteś śliczna, że masz mi do zaproponowania jakąś propozycję.-Podobam się Edwardowi. Moje serce zaczęło mocniej bić. Uspokój się wariatko kochasz Chrisa.
-Czy coś panią podać?-podeszła do nas kelnerka.
-Ja poproszę czerwone wino.-powiedziałam.
-A dla mnie nic.-Powiedziała dziewczyna .-Wino o tak wczesnej porze i jeszcze prowadzisz?
-Po jednym kieliszku nic mi się nie stanie. "W moim świecie" jako córki Charliego Swan'a nic mi nie będzie. Więc przejdźmy do konkretów jak wcześniej rozmawiałyśmy w szkole i po twoim stylu wywnioskowałam, że interesujesz się modą po dłuższym namyśle zdecydowałam, ze oczywiście jak się zgodzisz możesz zostać moją menadżerką. I jak zgadzasz się?
-Łooł. Jasne. Dziękuję.
-To się bardzo cieszę. Nareszcie ktoś w moim wieku kto będzie rozumiał mój styl.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę. Jestem twoją fanką, przeczytałam twoją książkę i oglądam twoje seriale. Od kiedy będę mogła zacząć pracę?
-Jakoś od jutra jak będzie ci pasować.
-Tak jasne.
-Ale jeszcze musisz podpisać parę papierków m.in. że obowiązuje cię taka jakby tajemnica służbowa.
-Tak jak np. lekarza, prawnika?
-Bardziej jak prawnika. To co się dzieje w moim życiu zostaje tylko dla ciebie. Rozumiesz? Nie chcę aby na pierwszych stronach gazet było napisane: "Bella Swan zrobiła coś tam" Miałam już sytuację jak wszystko co mówiłam menadżerce poszło na jej tweetera, a następnie do mediów. Moje prywatne zdjęcia, dokumenty, jak się zachowuję. Nie chcę powtórki.
-Ok. Wiesz mi jak mi coś powiesz zostawię to dla siebie nie jestem z typu plotkarek tak jak gossip.
-A i jeszcze jedno dziewczyna z gossip  jest po naszej stronie to moja dobra koleżanka...
-Wiesz kto to jest gossip?
-Tak. Ale nie zamierzam mówić. Mam wiele znajomości wszędzie nawet w gangach-uśmiechnęłam się- także uważaj i w FBI też.
-W FBI największe-Alice zaśmiała się- ok postaram się trzymać język za zębami.
*Dryń* dostałam sms'a od Van
"Cześć kochana twój szofer kazał ci przekazać, że zabiera twoje auto do mechanika na przegląd bo już tydzień po terminie. Powiedziałam, że wyszłaś i nie wiem gdzie, ponieważ już zapomniałam. Ja skończyłam właśnie swoją pracę i zmykam do domku już gotować jakiś obiad jak coś pisz. A i Taylor powiedział, ze jak coś to masz po niego zadzwonić i wrócić do apartamentu, a nie do Forks. Buziaczki;*"
-Kurdę znasz numer na taxi?
-A po co ci?
-Mój szofer nie może po mnie przyjechać i jestem bez auta.
-A wracasz do Forks?
-Tak.
-Wiesz ja teraz idę na zakupy i muszę coś załatwić to za jakąś godzinkę byśmy się spotkały albo poszłabyś zemną i wróciłybyśmy razem.
-Jakbyś mogła bo zostałby mi bus albo jakieś metro.
-To ok idziemy na zakupy.
-Ok. Tylko zapłacę.
Godzinę później. 
Nareszcie w domku. Wykąpałam się i poszłam spać. Ta noc była strasznie spokojna aż dziwne nic mi się nie śniło było tak jak wiele lat temu miałam tylko dziwne uczucie, że ktoś mnie obserwował i jak się przebudziłam widziałam jakby Edwarda choć to może jakieś złudzenie. Zeszłam na duł zrobić sobie jakieś śniadanie. Po zaklęciu moja koleżanka z głowy się nie odezwała może i dobrze. Zaklęcie chyba ją uwolniło mam taką nadzieje. Niedziela minęła mi cudownie przed telewizorem leniąc się. Wieczorem przyjechała Bonnie i razem przez całą noc zastanawiałyśmy sie nad zaklęciem przy tym nawet nie wiem kiedy zasypiając. Po około tygodniu miałyśmy napisane zaklęcie. Przez cały tydzień nie widziałam Cullenów dziewczyny mówiły, że oni gdy jest ciepło wyjeżdżają na biwak w góry fajnie im no ale cóż z utęsknieniem czekam na spotkanie z Edem i Chrisem nie wiem z którym bardziej. W piątkową noc raz z Bonnie pojechałyśmy pod ruiny opuszczonego kościoła i wypowiadając zaklęcie uwolniłyśmy mojego najdroższego. W między czasie znaleźliśmy sprawcę który wysyłał groźby mi i wszystkim moim przyjaciołom. Był to jakiś wampir, który chciał się zemścić na Chrisie, a był świadkiem feralnego wydarzenia. Chris się nim szybko zajął. Mijały tygodnie Charli wrócił  do domu ze swoją już narzeczoną wzbudziło to w nas złość do niego oraz doprowadziło do kłótni. Mijały tygodnie, a ja żyłam już nareszcie spokojnym życiem niczym normalna rodzina. Chris zaprzyjaźnił się z moim tatą i on pozwolił mu zamieszkać w moim rodzinnym domu. Choć wszystko układało się dobrze i zostawiłam za sobą moje stare życie brakowało mi Eda. Christian zapisał się do mojego i Cassie liceum byliśmy oficjalnie parą. Opuściłam show biznes, a swoje role oddałam młodej aktorce no cóż jak się chce żyć normalnie trzeba coś zrobić. Zerwałam wszystkie kontakty ze starymi partnerami teraz liczyłam się tylko ja i Chris... Przez jakiś tydzień byłam obiektem zainteresowań w mediach ale paparazzi szybko się mną znudzili byłam już tylko reżyserką, byłą modelką, twarzą paru marek, byłą aktorką, byłą pisarką, ale za to szczęśliwą dziewczyną z milionami na koncie...
~~~~~~~~~~~~
Kochani wiem, że długo mnie nie było. Aż rok ale skończyłam już ten rozdział dziś dodam jeszcze jeden do końca tyg dobiję do 10... Przepraszam, że tak długo mnie nie było ale miałam swoje poważne sprawy teraz jest już coraz lepiej myślę, ze jeszcze o mnie pamiętacie zabieram się za rozdział 8 i myślę, że będzie jeszcze dłuższy. Wolicie aby Bells była jeszcze z Chrisem czy może już była z Edem?
Buziaki i pozdrawiam :*
~Jane